Janusz Andrzejczak
Kareta z Janem
Czym to zajeżdża
dobry pan Jerzy
czyżby karetą
za chwilę ruszy
spod wrót Książnicy
z wielkim poetą
I w dal pojadą
a ona we mgle
sina i płowa
jedzie kareta
z poetą Janem
do Zabłudowa
Miejsce na mapie
ten równoleżnik
i ten południk
tak by się chciało
nawet i pieszo
do Jana z Łubnik
Bezdrożną drogą
i rzeką dziką
czy jeszcze zdążę
do jego stołu
do jego ikon
do jego książek…
Janie…
Dziękuję Ci
za bociana który się nie bał
za żurawie powitanie
za ich lot
w poprzek łubnickiego nieba
Dziękuję za złotośpiewną wilgę
za ziele jaskółcze
i jaskółki jak lecznicze zioła
dziękuję za krotochwilkę
w której dzięcioł gonił
drugiego dzięcioła
Dziękuję
za dom Twój
który w kwiatach
tym majem tonął
za cały Twój dom
jak księgozbiór
niesiony krzyżem
podpisany ikoną
I jeszcze dziękuję Ci
za jabłonie glogerowe
za jak dom Twój
piękną mowę
za krzyż Ci dziękuję
z Twojego rodu
I za rozmowę Ci dziękuję
z ojcem Charbelem
który
ciii…
to on wyniósł poniósł
ten krzyż
z Twojego ogrodu…
W drodze do Jana
Podlasia ludzie cudni,
Podlasia oba krzyże…
Jechaliśmy do Łubnik;
bo sercu tam najbliżej.
Jechaliśmy we czworo,
nas trzech i ona jedna.
Popołudniową porą
zmierzaliśmy do sedna.
Tym sednem był dom Jana
i Jan jak dom, otwarty.
Na sprzętach, książkach, ścianach,
wspomnieniach, czasem startych…
Wśród łąk, rzeżucha, mniszki,
biel z żółcią, lśnienie kwiatów.
Gdzieś tam, na pewno Szyszkin
malował to, z zaświatów…
A na tej łące dziecię.
Dziewusia jak aniele.
Jak sen, realna przecież,
rozkoszne zrywa ziele.
W poświacie cała była.
Blond włoski, mgiełka kwiecia…
Anioł, czy motyl? Chwila,
i zanim, w dal uleciał…